Na łabędzia zasadzałam się już od dłuższego czasu i w końcu przyszła jego kolej. Toż to ptak królewski, dostojność, elegancja i gracja w jednym.
Z łabędziem niestety kojarzy mi się traumatyczne doświadczenie z dzieciństwa, kiedy będąc na wycieczce szkolnej w warszawskich łazienkach królewskich, oberwałam od łabędzia dziobem. Chciałam go nakarmić rzecz jasna, ale nie mogłam rzucać chleba jak wszyscy, nie, chciałam go elegancko podać, no i dostałam po palcach. Także ostrzegam, bliskie spotkania z łabędziem mogą być niebezpieczne, niech was nie zwiedzie jego wygląd i ten piękny, niewinny kolor bieli 😉
I to wcale nie to doświadczenie powstrzymywało mnie przed jego stworzeniem, a kolor właśnie. Biały…no niby tylko biały, albo aż biały.
Z opresji wyciągnął mnie bajorek. Niby go kupiłam, ale jakoś czekał na mój przychylniejszy humor. Okazał się idealny, jak już „obramowałam” mojego łabędzia, to reszta poszła automatycznie i nawet mi się to ptaszysko podoba 🙂 A i bajorek nie taki straszny, znaczy ten twardy, bo miękkiego jeszcze nie tykałam…strach normalnie 😉
Do jego wyrobu użyłam tradycyjnie koralików Toho, ale i czeskich oraz twardy, srebrny bajorek. Miały też być pióra, ale jakoś mi nigdzie nie pasowały.
Całość podszyta białą ekoskórą.
Pozdrawiam!