Kolor różowy nigdy nie należał do moich ulubionych i zawsze miał dla mnie zabarwienie pejoratywne. Od tamtego czasu troszkę się to zmieniło. Nie oznacza to, że nagle stałam się fanką różowego i ubieram się na różowo, ale stwierdzam, że ten kolor ma potencjał 😉 zależy jak go wykorzystamy.
Dzisiaj będzie na różowo, bo jaki inny kolor nie kojarzy nam się z flamingiem jak tylko różowy. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. To już drugi ptak, którego robię, zaraz po łabędziu. I to drugi ptak w którym wykorzystałam twardy bajorek, tym razem czarny. Zdaje się, że z bajorkiem polubiliśmy sie na dłużej.
Flaming powstał na specjalne zamówienie. Generalnie rzadko zdarza mi się pruć prace, ale w tym przypadku tak też się stało. To chyba przez presję specjalnego zamówienia 😉 Wiecie jak to jest, im bardziej człowiek się stara tym gorzej wychodzi. I to uczucie gdy ciągle nie jesteś zadowolona z efektu, zawsze jest coś nie tak. Zdarza mi się, że nawet jeden lekko przekrzywiony koralik mnie drażni, to już chyba choroba 😉 Zawsze się staram i chcę, że było idealnie, chociaż zdaję sobie sprawę, że do perfekcji sporo mi jeszcze brakuje. Możliwe, że nigdy jej nie osiągnę, ale będe próbować.
Ptaszysko wcale nie było takie skore do zdjęć, za nic ustać nie chciało, ale jakoś się udało.
Mój flamingo powstał tradycyjnie z koralików Toho, bugli, czeskich fire polish i jednego, różowego kryształka.
Podszyty ekoskórą w kolorze czarnym, a tak, dla kontrastu.
Pozdrawiam i do następnego!